Przyznaję, trochę się pozmieniało i Ci, którzy interesują się kolorowymi plotkami już wiedzą
; ) Siódmy miesiąc, płeć nieznana, rozwiązanie już w lipcu. Mały człowiek,
który już wkrótce zamieni mały brzuch na cały wszechświat jest ostatnio moją
melodią. Tyle rzeczy jeszcze nie odkrytych, miliony miejsc do zobaczenia.
Zobaczyć cały świat oczami dziecka będzie niezwykłą przygodą.Wielką podróżą w
nieznane. Niebawem trzeba będzie trochę odchować a potem pomyśleć gdzie i jak.
Spakować turystyczne łóżeczko, pieluchę pachnącą mlekiem, apteczkę i ruszyć w
świat w rozszerzonym już składzie.
I jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli na świat przyjdzie mały
globtroter. Póki co, czekamy podekscytowani a dalekie podróże odłożyliśmy na
dalszy plan. Tęsknie jednak spoglądam na plecak i wzdycham do swoich fotografii
z daleka. Ostatnio przebierałam je wybierając jedno kulinarno-podróżnicze do
jednego z tygodników. To były czasy… gdy brało się plecak, śpiwór i w drogę.
Właściwie nie miało znaczenia gdzie, nie miało się zmartwień jak. Nie trzeba było
niepokoić się o nocleg bo jakiś zawsze można gdzieś znaleźć. Poza tym karimata
i śpiwór jest, więc nie ma co zaprzątać sobie głowy bzdurami. Teraz to się
zmieni. Mały człowiek musi mieć ciepło i bezpiecznie. Ale myli się ten, kto myśli,
że przeproszę się z biurami podróży! Nic z tych rzeczy. Czeka nas wielka
przygoda. Świat jest zbyt różnorodny by ktoś za nas wybierał jego obrazy.
Przecież podróżuje się po to by dotknąć, posmakować, powąchać, poczuć. Wszystko
jedno gdzie. Najlepiej gdy do końca tego nie wiemy. Gdy zdajemy się na swoją
wyobraźnię i możliwości i wchodzimy w to niepewnie i dyskretnie jak nowy gość,
nieznający otoczenia. Czasem wystarczy usiąść na ławce pod sklepem, na kamieniu
przydrożnym, na krawężniku jakiejś uliczki i pogapić się na życie, którego nie znamy.
Poczekać na przygodę, która sama do nas przyjdzie. Ktoś zagada, zapyta,
uśmiechnie się. Kogoś poznamy, ktoś inny zainspiruje nas do zmiany trasy i
wszystko samo się dzieje. Czasem dzieje się nie tak jak chcemy, ale nawet
nieprzyjemne niespodzianki wspominane są potem jak niezwykłe perypetie.
Być jak
dziecko, patrzeć na świat jak dziecko, być dziecięco ciekawym. Otwierać szeroko
oczy w zachwycie. To co najciekawsze okazuje się najmniej oczywiste. Znane
zabytki, miejsce tzw „ must see” zostawiają mniej przeżyć i wrażeń niż te,
które nie wszyscy chcą oglądać. Tam też spotyka się innych ludzi, nieogarniętych
jeszcze obłędem turystyki. To są prawdziwe skarby z podróży, przechowywane
skrzętnie, pielęgnowane i z chęcią odkurzane. Jak dziecięce tajemne kamyczki i
muszelki upchane w pudełku.