Co roku na początku stycznia około pełni księżyca Bikaner świętuje. Przez miasto w środku dnia przepływa szalony,
kolorowy korowód. Tak rozpoczyna się trwający trzy dni Camel Festival, który przyciąga do miasta okolicznych mieszkańców
Radżastanu jak i turystów z całego świata. Choć samo miasto nie jest popularnym
punktem na turystycznej mapie warto tu zajrzeć choćby po to by zobaczyć to
niezwykłe widowisko.




Festiwal otwiera się paradą. Kolorowy, rozśpiewany i roztańczony pochód
blokuje całe miasto. Indyjskie śpiewy puszczane z trzeszczących głośników
zagłuszają się nawzajem, klaksony małych skuterów i tuktuków szaleją próbując mimo
wszystko przebić się przez wielbłądzią procesję. Co chwila tłum zatrzymuje się
i tańczy. Popisom nie ma granic. Niektórzy widzowie z radości podnosili swoje
rowery zębami( tak naprawdę podpierali go brzuchem ale trik bardzo zabawny…).
Kiedy pochód dociera do Karni Sigh
Stadion rozpoczynają się konkursy, które trwają do wieczora. Jest konkurs
na mistera Bikaneru. Kandydaci w tradycyjnych strojach ( wszyscy niemal jednakowi)
prężą się przed komisją. Prezentują swoje długie brody, zaplecione rozwijają i
podrzucają pod niebo.




Potem rozpoczynają się najważniejsze konkurencje. Wielbłądzi taniec,
konkurs na najpiękniej przystrojonego wielbłąda. Nas najbardziej zachwycił
konkurs na artystyczne wystrzyżenie wielbłądziej sierści. Na stadionie, na
którym odbywają się niezliczone konkurencje można kupić pamiątki, przekąski,
napić się świeżego mleka a wszystko jest wielbłądzie!
Kolejne dwa dni festiwalu odbywają się 45 km od Bikaneru w wiosce Ladera na pustyni. Z tego co wiem jeden
dzień to wielki wyścig wielbłądów. My jednak pojechaliśmy dalej w Radżastan.
Tego roku zresztą pogoda nie była sprzyjająca i trzeci dzień z powodu niskich
temperatur został odwołany.
Święto wielbłądów jest ruchome, dobrze sprawdzić sobie datę kiedy w
danym roku jest organizowany festiwal. W przyszłym roku odbywa się, jak podają, 26-27 stycznia.
Taką wystrzyżoną sierść oglądałam u koni pod Hamburgiem, ale "kudy" jej do tej, jaką widzę u radżystańskich wielbłądów!
OdpowiedzUsuńPozazdrościć wrażeń! :-))))