niedziela, 14 października 2012

Herbata w Chengdu


 
O mieszkańcach Chengdu mówi się, że są leniuchami bo całe dnie przesiadują w herbaciarniach grając w madżong. Jest w tym chyba ziarnko prawdy bo choć Syczuan słynie z kultury picia herbaty to nigdzie później nie widzieliśmy tak niezliczonej ilości i tak ogromnych herbaciarni co tutaj.
 
 
 
Chengdu, jak spotkaliśmy się z opiniami,  jest miastem, z którego należy jak najszybciej uciekać lub traktować je jako tranzytowe. Okazało się jednak miejscem bardzo przyjemnym i interesującym, doskonałym  do obserwacji wielkomiejskiego życia Chińczyków.
 
 
Herbaciarni w stolicy Syczuanu jest bez liku. Najczęściej mieszczą się w parkach, w altankach nad stawami lub wciśnięte między budynki. Zacienione są miejscem relaksu i towarzyskich spotkań. Bo picie herbaty jest tu tylko pretekstem. Herbaciarnia to najważniejsze miejsce spotkań, szczególnie dla starszych Chińczyków. Całymi dniami grają tu w szachy, jedzą pestki i plotkują, uczą się śpiewać czy tańczyć, poddają się zabiegom czyszczenia uszu( próbowaliśmy, nie polecamy!) i masażom a także, i to najważniejsze, nałogowo grają w  madżong( mahjong), często hazardowo. Mówi się, że jest to narodowa gra Chińczyków. Faktycznie ma się wrażenie, że nie ma tu jednego obywatela, który nie zagrałby choć raz. Nawet spotkania rodzinne kręcą się wokół madżang.
 
 
 

 
W Chengdu odwiedziliśmy naszego przyjaciela mieszkającego tam od paru lat. Pewnego dnia wybraliśmy się na spacer po zabytkowej dzielnicy miasta, gdzie ludzie mieszkają jeszcze w starych domkach o klasycznej chińskiej architekturze. Weszliśmy na dach by z góry podziwiać całość starego osiedla. Na dachu, w małej komóreczce mieszkała samotna kobieta w średnim wieku. Zaczął padać deszcz więc wystawiła nam krzesła abyśmy schowali się pod jej daszkiem. Potem przyniosła nam herbatę a ostatecznie zaprosiła nas do środka. Była bardzo nas ciekawa. Zresztą ciekawość była obopólna. Na stolik wyłożyła chyba wszystko co miała. Częstowała nas owocami, pestkami, papierosami i herbatą. Nasz przyjaciel nie mówił perfekcyjnie po chińsku więc rozmowa często przechodziła na migi ale pula tematów po jakimś czasie się wyczerpała. Pytała nas ile mamy rodzeństwa, gdzie jest Polska i czy to duży kraj ale najbardziej ciekawiło ją czy rodzice grają w madżang. Kiedy chcieliśmy iść prosiła żebyśmy jeszcze posiedzieli bo do 14.00 jest jeszcze trochę czasu a o tej godzinie spotyka się z sąsiadami na madżang. Chcieliśmy się jakoś odwdzięczyć i popołudniu wróciliśmy z widokówką z Warszawy by wręczyć jej jako prezent. Weszliśmy do świetlicy gdzie panował gwar i stukot kostek do gry. Nasza gospodyni przyjęła kartkę ale widzieliśmy, że jest już kompletnie nami niezainteresowana. Z prezentu bardzo się ucieszyła,  jak najszybciej jednak chciała wrócić do gry. Nie zwracała nawet uwagi na koleżanki, które były pod wielkim wrażeniem jej dziwnych, białych gości. Na koniec zaprosiła nas byśmy odwiedzili ją ponownie, tym razem z rodzicami by mogli sobie razem pograć.

 
Miło byłoby wrócić jeszcze do Chengdu i siedząc w jednej z bambusowych herbaciarni delektować się pyszną aromatyczną herbatą, dolewać sobie gorącej wody z kolorowych wielkich termosów i obserwować jak czas płynie powoli. Jak pogoń dużego chińskiego miasta trzyma się daleko od roześmianych chińskich staruszków, którzy z wypiekami na twarzy grają w madżang. I tylko to jedno liczy się wtedy na świecie.
 
 
 



4 komentarze:

  1. Ów brak zainteresowania zgasiły "szpony hazardu"?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta gra chyba trochę się różni od układania kosteczek w internecie? Na pierwszym zdjęciu to lotos?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie próbowałam grać w madżang w internecie. Nie znam nawet zasad. Próbowałam je zrozumieć obserwując Chińczyków. A kwiat to nie jest lotos. Takie kwiatki wspaniale pachnące sprzedają na ulicy. Chinki przyczepiają je sobie do ubrań lub wpinają we włosy. Ja też codziennie je sobie kupowałam bo pachną obłędnie. Coś jak jaśmin...

    OdpowiedzUsuń
  4. Pozostaje mi na razie tylko czytać, ale cel to wybrać się tam.http://czytaniewpiwnicy.blogspot.com/2014/02/chiny-dlaczego-nie-relacja-z-podrozy.html?spref=fb
    Książka o podróży do Chin.

    OdpowiedzUsuń