piątek, 8 lutego 2013

Sulina. Czytając Stasiuka.


Zimowe dni dłużą się już w nieskończoność. Pojedyncze promyki wymykają się zza chmur, łapię je wtedy wygłodniale. Pora więc na miłe wspomnienia o morskich miejscowościach. Nie jestem typem plażowego lenia, nie znoszę kurortów, klubów i nadmorskich turystycznych atrakcji. Ale są takie miejsca na ziemi, gdzie można rozkoszować się szumem morza w ciszy.


 Jechaliśmy nocnym pociągiem na południe Rumunii. Krajobraz za oknem zmienił się nie do poznania. Z górzystych  i pagórzastych terenów buchających zielenią zjechaliśmy do świata zupełnie ubogiego w krajobraz. Słońce witało nas leniwie wstając zza płaskiego jak stół widnokręgu. Dookoła sucho. Zmierzaliśmy do Delty Dunaju, do Suliny. Ale najpierw musieliśmy dojechać do Tulczy by promem z tamtejszego portu przedostać się 70 km dalej. Do Suliny bowiem nie dojedzie się drogą lądową. Można przemierzyć ją szybkim rapidem lub promem zatrzymującym się w każdej wiosce, zaopatrującym tutejsze miejscowości we wszystko co potrzeba. Wbiliśmy się na prom, podróż trwała 4 godziny  w tłumie ludzi wiozących przeróżne graty, materiały budowlane, wielkie płachty styropianu i kurczaczki w skrzyniach.




„Koło piątej po południu na przystań zaczęły zjeżdżać furmanki, ręczne wózki i rowery. Nadchodzili ludzie. Z Zachodu, z Tulczy, nadpływał prom „Moldova”. Wiózł wieści, towary i pasażerów, a oczekujący przypominali mieszkańców wyspy. Statek przybywał z głębi lądu a oni wyczekiwali go tak, jakby zjawiał się z dalekich mórz. „Moldova” majestatycznie dobiła i rzuciła cumy. Najpierw wyszli ci, którzy mało co mieli, a potem zaczął się wyładunek. Wśród towarów było to wszystko, czego nie miała Sulina: zgrzewki wody mineralnej, palety piwa w puszkach, chleb w skrzynkach, nieodgadnione pakunki, nieforemne toboły, gąbkowe materace, kiełbasa w zaparowanych od upału foliowych workach,[…], jarmark tysiąca cudów, rolki papy z mojego powiatowego miasta, lejce, tiszerty, kaszkawał i hochland, szwarc, mydło i powidło, cacka z dziurką, zeszyty i nesca, krzesła, zegar nakręcany z kukułką i wiązka plażowych parasoli.”



Do morza szło się pustynną drogą, nocą zupełnie ciemną i piaszczystą. Kiedy szliśmy tak w ciemności, po raz pierwszy, nie słychać było szumu fal, jedynie bzyczenie tysiąca komarów, i nachodziły nas wątpliwości czy aby na pewno to morze tu jest. Kiedy jednak pokonaliśmy wydmę uderzył nas huk morza i jego bryza przyjemnie zastygła nam na twarzach. Później pokonywaliśmy tę drogę parokrotnie, zaglądając czasem na stary, niewielki, zapuszczony cmentarz, który był ostatnim portem dla ludzi z całego świata.





Któregoś dnia wybraliśmy się łódką po kanałach Delty Dunaju. Jest to niezwykły rezerwat wpisany na listę UNESCO, schronisko wśród trzcin dla wielu gatunków ptaków. Pływając wąskimi tunelami, można zagubić się wśród wielu rozgałęzień mijając biedne domki, zagrody, rybaków w starych smołowanych czółnach.






Sulina to dziwna miejscowość. Trochę jakby zapomniana, ale nie upominająca się o byt w świadomości turystów. Gościnna, ale nie bezwstydnie wyprzedająca swoje wdzięki. Tu na każdym kroku widać było upływający czas, ale nikt go nie gonił chciwie. Wszystko pokryte jakby kurzem, a może to piach powoli zasypywał Sulinę…




„Zza białych krzaczastych wydm dochodził szum morza. Monotonny dźwięk był stary jak świat. Przelewał się przez piaszczystą zaporę i sunął w stronę miasteczka. Niewykluczone, że to on niszczył kruchą powłokę godzin i kwadransów. Bardzo możliwe, że to jego syreni śpiew nawoływał dni, by rozpłynęły się w nim samym, porzucając granice zegarów i kalendarzy. Tak, to wieczność nawoływała Sulinę. Pokusa spokojnej zatraty wypełniała zaułki, niskie domy w ogrodach i kamieniczki przy promenadzie”.



Cytowane fragmenty pochodzą z książki „Jadąc do Babadag” Andrzeja Stasiuka

4 komentarze:

  1. Własnie chciałam się o to samo zapytać, chociaż domyślam się, że chodzi o jakiś dziwny pojazd!
    Takie nieśpieszne podrózowanie ma swój smak!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rapid to taki szybki prom. Wygląda trochę jak tramwaj wodny.

    OdpowiedzUsuń
  3. jest taki klub sportowy w Bukareszcie "Rapid Bukareszt" stąd skojarzyłem nazwę dzięki za info i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń