Miało być o czym innym a będzie znów o Bułgarii. Myślami jestem w
podróży, upał i nadmiar czasu pozwala na leniwe marzenia i błąkanie się po
internecie. Planuję sobie kolejny wyjazd i tak mi się coś wydaje, że padnie na
jakiś bałkański kraj.
Z Bałkanami jest tak, że albo się je kocha za radosne szaleństwo,
nieprzewidywalność i rozgardiasz na który nikt tam specjalnie nie zwraca uwagi
bo są ważniejsze sprawy albo się ich nie znosi za brud, brak organizacji i hałaśliwych ludzi. Przyznaję, jestem w tej
pierwszej grupie, jestem „bałkanolubem”, a tym z drugiej grupy odpowiadam : „jedźcie
gdzie indziej!”. Jest tyle pięknych miejsc na świecie, wygodnych i czystych
hoteli, kulturalnych ludzi do poznania, przyjemnych kawiarenek. I szanuję tych,
którzy mówią, że w stronę wschodu się nie zapuszczają lub, że klimaty
bałkańskie ich nie kręcą. Nie rozumiem zaś tych, którzy jadą a potem krytykują,
narzekają i opowiadają niestworzone historie o tym jak tam jest strasznie i brudno.
Bawią mnie też historie tych co wracają z Indii zniesmaczeni brudem i biedą.
Zawsze się zastanawiam czego oczekiwali i czy tylko TO tam zobaczyli? Gdy wyruszałam do Rumunii usłyszałam „ oj,
żeby was tam razem z namiotem nie ukradli!”. My, jako Polacy, oburzamy się na
stereotypy, którymi nas określają a sami chętnie przypinamy łatkę krajom, których
tak naprawdę nie znamy, nie wiemy nic oprócz tego, że Cygan = Rumun a Bułgaria =
tandetne kurorty, wakacyjne wspomnienia z czasów PRL, nic poza tym. Ale nie
miało być o stereotypach, choć to temat rzeka i przed oczami staje mi
instalacja Davida Czernego „ Entropia”. Bawiło mnie święte oburzenie, artysta
jak zwykle trafił w punkt. Więc pozbywajmy się stereotypów, rozsadźmy je z
hukiem!
Zdjęcie pochodzi z www.wp.pl |
Mój przyjaciel mawia, że on tylko, jeśli za granicę to na zachód. I
jeśli czujemy, że sił nam brak na szalone miejsca, nie pchajmy się tam bo
spotka nas rozczarowanie. Świat naprawdę jest różnorodny i każdy znajdzie coś
dla siebie. Nie ma gorszych lub lepszych miejsc, o gustach się nie dyskutuje.
Miało być jednak o Bułgarii. Zaglądam czasem na szopska
sałata blog i tam oto przytaczana jest moja Pastelaria. Post dotyczy
niepochlebnych opisów Bułgarii na blogach i w artykułach o turystyce. Autorka słusznie
oburza się na opis Plovdivu jakoby „prezentował się liszajami na domach”.
Pomyślałam „ że coooo???” Gdzie to ktoś zobaczył? Miał być kiedyś post o
Plovdivie, nie sądziłam, że pojawi się w takim kontekście.
Plovdiv to malowniczo położone miasto wśród siedmiu wzgórz. Jedno z
najstarszych w Bułgarii, ze wspaniałą historią i architekturą. Spędziłam tam
piękny czas racząc się pysznym jedzeniem, popijając winko na tarasach
widokowych, chłonąc wieczorną porą atmosferę miasta. Upał, który panował, gdy
odwiedziłam Plovdiv był zabójczy i miałam wrażenie, że roztapiam się w kolorach
uroczych kamieniczek, słodkich jak
czekoladki z bombonierki.
Miło mi, że mój post Cię zainspirował. Zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś.
OdpowiedzUsuńNo i Płowdiw, jak zwykle cudowny (jakie liszaje?! jeszcze nie mogę tego przeżyć ;)).
Ale piękną wspomnieniową niespodziankę mi zrobiłaś! Z tego miasta właśnie, bardzo dawno temu, bo już chyba pół wieku minęło, korespondowałam z pewną Bułgarką - Krisi Totewą. Nawet mój Tato, w trakcie pewnej podróży odwiedził jej Rodzinę, i do tej pory mam piękny siwak z kuflami do wina, który mi od niej przywiózł. Niestety, tylko jedna fotografia Twoja jest podobna do zdjęcia, na którym Krisi z moim Ojcem pozuje. Szkoda, że w trakcie którejś kolejnej naszej przeprowadzki zgubiłam jej listy i adres!
OdpowiedzUsuńI zapomniałam, w końcu to bardzo dawno było, miałam tez przepiękną pocztówkę dźwiękową z utworem Kaliakra, czyli o paśmie górskim niedaleko Płowdiwu!
OdpowiedzUsuń