środa, 6 marca 2013

Młode wino na Aj-Petri i pałac króla Bajdocji



Z kolegą z roku kończyliśmy studia, gdy postanowiliśmy wraz z dwoma koleżankami wsiąść do pociągu jadącego z Warszawy do Symferopola i spędzić ostatnie studenckie wakacje, bezkarnie naiwne  chwile. Pociąg tłukł się grubo ponad dobę. Dowiedzieliśmy się o sobie wiele tocząc przy piwie, kupowanym na peronach, długie rozmowy o życiu. Posilaliśmy się pierogami i owocami sprzedawanymi przez babuszki z mijanych miejscowości. Wypalaliśmy papierosy na peronach i z wypiekami na twarzy obserwowaliśmy nocną operację zmiany podwozia pod szersze ukraińskie tory.
Nie wiedząc co nas czeka w przyszłości, jak potoczą się nasze zawodowe losy, nie wiedzieliśmy też czego możemy oczekiwać na Krymie i nie mieliśmy pojęcia jak tam jest.
Przed wyjazdem śniły mi się skaliste wzgórza ostro wbite w turkusowe morze. I oto sen okazał się jawą. Krym jest piękny, bajkowy a jego wielokulturowość jest fascynująca. Była to jedna z moich pierwszych podróży, z plecakiem i przewodnikiem pod pachą. Przygoda, która zadecydowała o kolejnych. Każda kolejna podróż kończy się głodem i tęsknotą za następną.


Aj- Petri( 1234m n.pm.) to masyw opadający w kierunku granatowego Morza Czarnego. Jego nazwa pochodzi z języka greckiego i upamiętnia św. Piotra. Na szczyt dostaliśmy się zdezelowaną kolejką linową, która furkocząc pięła się przez pół godziny. Z  jej okien roztaczał się widok tyle zachwycający co przerażający, mając na uwadze stan techniczny wehikułu i wysokość na którą wjeżdżaliśmy. U góry na szerokiej płaszczyźnie mieściło się tatarskie królestwo handlu. Knajpki w skleconych namioto-budkach serwujące tatarskie przysmaki i krymskie wino, chłopy z niedźwiadkami, osiołkami i sokołami, wszystko ku uciesze turystów. A z boku drewniany nie lada wychodek, bez ściany, umożliwiający podziwianie obłędnego widoku podczas wypróżniania się. Wszystko to było egzotyczne i piękne. Młode wino pite z plastikowych butelek dodawało nam odwagi gdy z dzikim tatarskim kierowcą zjeżdżaliśmy serpentynami w dół starym ukraińskim gratem.


 Aj-Petri króluje nad Ałupką, niewielką miejscowością zamieszkaną niegdyś przez Greków, uważaną przez niektórych za najbardziej malowniczą miejscowość na Krymie. Zachwyceni zwiedzaliśmy przepiękny pałac Ałupkiński, zbudowany dla hrabiego Woroncowa a sfilmowany przez Krzysztofa Gradowskiego w filmie „Akademia pana Kleksa”. W pałacu tym mieszkał Winston Churchill w czasie konferencji jałtańskiej. My mieszkaliśmy w miejscowości położonej niedaleko Ałupki, w Simeiz. Ale tu już otwiera się kolejna historia o dziwnym miejscu na Krymie…




2 komentarze:

  1. Ale to wszystko jest pięknie, bajecznie opisane..:) aż chciałoby się tam być!

    OdpowiedzUsuń