poniedziałek, 5 listopada 2012

Moje Lisbon Story


Wyjazd do Portugalii a zwłaszcza zobaczenie Lizbony było moim marzeniem od lat. Od momentu, w którym obejrzałam niezwykły film Wima Wendersa  „ Lisbon Story” z 1994 roku zapragnęłam, jak bohater opowieści, włóczyć się krętymi uliczkami Alfamy, najstarszej i biednej dzielnicy Lizbony. Był jeszcze jeden powód przyjazdu do Lizbony, miłość do portugalskiej muzyki a od chwili zobaczenia filmu fascynacja zespołem Madredeus.

Philip ( dźwiękowiec) dostaje kartkę pocztową od swojego przyjaciela ( Fritza) reżysera, w której prosi o jak najszybsze przybycie do Lizbony i pomoc w wypełnieniu filmu dźwiękami miasta, które filmuje starą kamerą na korbkę. Philip przyjeżdża do Lizbony. Zastaje jednak wielki, stary dom w Alfamie opuszczony przez przyjaciela, który zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach.


„ Lisbon Story” to niezwykła opowieść o tęsknocie za zarejestrowaniem rzeczywistości, takiej jaka jest. Zapisaniu jej tak by pozostała niewykreowaną prawdą. By wszystko czego dotykamy, obrazy codzienności, muzyka, miłość pozostały na zawsze świeże, nawet gdy nas już nie będzie…


W filmie Wima Wendersa jeden z członków zespołu Madredeus patrząc na wieczorną panoramę miasta i spokojną rzekę  wypowiada takie zdanie „ Mówi się, że Tag jest jedynym świadkiem naszego życia. Nie miasto.”  Dzisiejsza Lizbona to już  zupełnie inne miasto… A ja tak jak główny bohater filmu Philip, szukający dźwięków do obrazów, które nakręcił  jego przyjaciel , szukałam śladów tej Lizbony, którą sfilmował Wim Wenders. Ale myli się ten, kto myśli, że w zadeptanej, mieniącej się od turystów z całego świata, popularnej w folderach biur podróży stolicy nie można znaleźć ducha dawnego miasta, zagubić się na stromych schodkach Alfamy podziwiając Tag z ich stopni. Tu cały czas portugalskie kobiety wieszają pranie w charakterystyczny sposób a tamtejsze łobuzy kopią piłkę na małych placach tej dzielnicy. Lecz aby stara Lizbona przemówiła trzeba się dobrze wsłuchać…

Philip przegląda czarno-biały, niemy materiał filmowy. Zarejestrowane twarze ludzi, ich uśmiechy i troski, codzienne zajęcia, zakamarki ulic i budowle. Nagle natyka się na imponujący akwedukt. Zapisuje na kartce i rusza tam ze swoim kudłatym mikrofonem. Mnie dotarcie tam zajęło trochę czasu bowiem okazały Aqueduto das Aguas Livres znajduje się poza centrum miasta. Philip podziwia z akweduktu widok na dzielnicę Amoreiras  leżącą w dolinie Alcantara, wielkie cienie gigantycznych arkad kładą się na dachy starych, biednych domków. Na dole pracują głośne dźwigi i walce, budują autostradę. To co zobaczyłam tam w 2011 to estakady i pędzące samochody. A dźwięki jakie usłyszałam to jedynie huk autostrady… „ Budują autostradę. Frederico mówił, że kiedy znikały te domy to ukryte w nich historie wyszły na jaw…” mówi chłopiec towarzyszący naszemu bohaterowi.
W latach 30. XIX w grasujący tam morderca zrzucał w dół swoje ofiary. Kto wie, może ich duchy przysiadły  teraz na akwedukcie i z żalem patrzą na wstęgi szos…

Zabytkowy wodociąg warto jednak zobaczyć. Imponująca budowla ciągnie się przez 56 km a najwyższy łuk osiąga wysokość 65 m. Akwedukt dostępny jest dla zwiedzających codziennie ( w godz. 10-18), z wyjątkiem niedziel.


Niestety mnie nie udało się wejść do środka. Pozostało mi jedynie podziwianie budowli z zewnątrz. Nieco rozczarowana i smutna wróciłam do Alfamy. Usiadłam na starych schodkach w wieczornym, zachodzącym słońcu i poczułam tę tęsknotę jakiej doświadczali bohaterowie „ Lisbon Story”…

„ Słucham nie patrząc i w ten sposób widzę” Passoa


Po jakimś czasie, wraz z odpływającym już smutkiem przypłynęły dźwięki, obrazy, zapachy. Zaczęłam patrzeć na Lizbonę moimi oczami, wyłuskiwać ślady  biednej i magicznej dzielnicy. Historie minionego miasta „wyszły na jaw” i pielęgnowane są przez dzisiejszych ludzi tam mieszkających. Nadal śpiewają fado, przywołują dawne fotografie i pamięć o poprzednich mieszkańcach.


Dziś tęsknię do mojej Libony, choć wiem, że gdy tam wrócę nic nie będzie takie samo. Będę na nowo odkrywać jej miejsca i tajemnice. I tylko Tag pozostaje niezmienny…


2 komentarze:

  1. Znakomicie opowiedziane. Pewnie gdyby znudziła ci się gra, to i tak ciekawe zajęcie byś znalazła :-)

    OdpowiedzUsuń