Do Baishy, miejscowości leżącej ok. 15 km od niezwykle popularnego
Lijiangu , wybraliśmy się we dwójkę rowerami, by odpocząć nieco od
turystycznego zgiełku. Wioska, stolica i serce ludu Naxi leży u podnóża
Śnieżnych Gór Nefrytowego Tygrysa-
jednego z odgałęzień Gór Sino-Tybetańskich. Mijając maleńkie wioski oblane
zielonymi polami kukurydzy dotarliśmy do uroczej miejscowości, nie
zdewastowanej turystycznie, cichej, przyjemnej, w której życie płynie jeszcze
naturalnym rytmem, choć często zaglądają tu ludzie z całego świata. Sławę
wiosce przyniósł niezwykły doktor Ho, który dzięki swej potężnej wiedzy na
temat ziół leczył wiele schorzeń min. białaczkę.
Doktor Ho odwiedził wiele krajów, gościł u siebie lekarzy i farmaceutów
z całego świata, których wizytówki widnieją w witrynach jego gabinetu, nakręcono
o nim filmy dokumentalne i programy( min. BBC), pisano w gazetach. W latach
70tych otworzył klinikę, którą prowadzą teraz jego dzieci, lekarze.
Doktor swoją wiedzę czerpał z gór, zbierając przez lata zioła rosnące
na zboczach, zgłębiając ich działanie pod okiem swego mistrza. W bocznym
pomieszczeniu jego gabinetu stoją wielkie worki wypełnione kolorowymi
mieszankami ziół, które są ucierane, pakowane w papierowe torebki i
przepisywane pacjentom odwiedzającym klinikę.
Nietrudno trafić do domu doktora Ho, każdy mieszkaniec wioski nas tam
kierował. Zresztą przed niepozorną chatką, widnieje napis
„ The Clinic of Chinese Herbs In Jade Dragon Mountains of Lijiang”. Przed
wejściem poustawiane są tablice sławiące Doktora Ho i jego dokonania. Do
wnętrza, niewielkiego pomieszczenia, niczym do muzeum zaprasza sam doktor Ho.
Ten niepozorny staruszek w śmiesznej czapce i wielkim lekarskim fartuchu jest
już legendą. Gdy byliśmy tam pięć lat temu, był wtedy 86 latkiem o jasnym umyśle,
władającym wieloma językami. Na powitanie zapytał nas skąd pochodzimy i z
radością wyjął teczkę z materiałami prasowymi w języku polskim. Niezwykła to
była wizyta, doktor z dumą gości swoich przybyszów i opowiada o swoim życiu, o
prześladowaniach jakich doznał i trudnościach z jakimi musiał się borykać w
młodości. Na pożegnanie otrzymał od nas widokówkę z Warszawą a my wpisaliśmy
się do jego księgi pamiątkowej.
Wracając do Lijiangu kupiliśmy po drodze w gospodarskim sklepiku
moździerz wykuty z kamienia. Rzecz nie była raczej na sprzedaż bo na dnie leżała
jakaś utarta, zielona mikstura. Jednak zabawny chiński sprzedawca był pod tak
dużym wrażeniem swych egzotycznych klientów, że gotów był sprzedać nam
wszystko, ubić interesik na każdej dziwnej rzeczy o jaką zapytamy. Chińczycy to
śmieszni ludzie, często zdarzało nam się śmiać razem do rozpuku z różnic jakie nas dzielą.
Targaliśmy później ten moździerz
w upale wracając rowerem i przez resztę podróży, w plecaku. Jest z nami do dziś
w domu, służy nam doskonale i jest miłą pamiątką z Chin.
Ciekawy ten Doktor Ho... nigdy o nim nie słyszałam:)
OdpowiedzUsuńNiesamowite muszą być wrażenia z takiego spotkania z chodząca encyklopedią tradycyjnej medycyny chińskiej!
OdpowiedzUsuń