"Budapeszt jest miastem przeszłości, które rozkwitło sto lat temu,
najwspanialsze kwiaty wypuszczając na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego
wieku. I do dziś kwiaty te –zasuszone w wazonie, z którego wyparowała woda, są
główną atrakcją i ozdobą miasta. Trudno sobie wyobrazić przyszłość Budapesztu,
ona mu jakby nie przysługuje. Oczywiście zbudowano wspaniałe centra handlowe,
których nie było w 1896 roku, istnieją plany budowy całej dzielnicy
mieszkaniowo-wypoczynkowej po budziańskiej stronie mostu Lagymanyosi, nad
dunajską zatoką; urząd VIII dzielnicy na tyłach kina Corvin planuje nowe małe
miasto w mieście; lecz to wszystko ginie w ciasnym natłoku przeszłości, ma się
niby dziać, ale się nie dzieje, nic nie widać. To przeszłość rozrasta się coraz
bardziej, przeszłość pożera wszystko co nowe.
Centrum Budapesztu- w
przeciwieństwie do Warszawy- jest tak gęsto zabudowane, że nie ma w nim miejsca
na wieżowce, biurowce, mieszkaniowce. W tym mieście nie wyrosły upiorne
kilkudziesięciopiętrowe szklarnie ani nieśmiertelnie prowizoryczne blaszaki.
Nowość- ani w wersji high-tech, ani w postaci postkomunistycznej prowizorki-
nie oszpeciła tu secesyjnych kwartałów. Warszawę przyszłości można wyobrazić
sobie w dowolny sposób; Warszawa daje dowolne możliwości, myślenie o Warszawie
przyszłości jest jak komputerowa gra w budowanie nowej cywilizacji, jakiejś
antyutopii, kuriozalnego miasta- śmietnika. Budapesztu nie sposób wyobrazić
sobie w oderwaniu od tego, jak to miasto wygląda dzisiaj. Dlatego
teraźniejszość Budapesztu jest przykurzoną wersją jego przeszłości."
Fragment pochodzi z książki "Gulasz z turula" Krzysztofa Vargi. Książki-eseju wchodzącego w głąb mentalności, traum i wad Węgrów. Jest doskonałą podróżą w węgierską historię i kuchnię. Autor prowadzi nas po zaułkach wspomnień z dzieciństwa, smaków i wszechobecnej tam nostalgii.
piękny Budapeszt:) a książka zapowiada się ciekawie, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCzy te buty nad brzegiem rzeki to jakiś rodzaj artystycznej instalacji. Bo mi takowa przypominają, ale z katedry w Koblencji. Tylko, że tam na butach połozono jeszcze kapelusze!
OdpowiedzUsuń